sobota, 10 maja 2014

Sadness - rozdział 3

ROZDZIAŁ 3
GRAFFITI



Obudziłam się rano. 2 dzień szkoły. Już w lepszym humorze, bo mam Alice. Dzisiaj miałam angielski, fizykę, chemię, matematykę, W-F, historię i informatykę. Cały dzień w szkole przesiedziałam myśląc tylko o tym, żeby odwiedzić znów kawiarenkę Eva's Coffee. I spotkać Alice. Na historii pomyślałam o jej sytuacji. Tata nie żyje. Mama ją zaniedbuje. Przez telefon wczoraj opowiadała mi, że na urodziny sama sobie kupuje prezent i śpiewa sto lat. Po cichutku, by mama nie usłyszała. Nawet się tnie. A moim zadaniem będzie ją odciągnąć od samobójstwa. Znamy się 2 dni, jednak bardzo zbliżyłyśmy się do siebie. Po lekcjach popędziłam do kawiarenki. Alice już tam była. Przytuliłyśmy się na powitanie. Zamówiłyśmy po deserze czekoladowym. Śmiałyśmy się, gadałyśmy. Potem wyszłyśmy z kawiarenki. Alice zabrała mnie w prawą stronę (w lewą jest ulica i droga do mojego domu). Było tam mnóstwo dresiarzy.

- Chcesz wejść w uliczne życie? - spytała
- Hmm... ok - odpowiedziałam
- Hej! Chłopaki! - krzyknęła do robiących graffiti dresiarzy. -
Chłopaków było 3.
- To jest Mark, to Tristan, a to Chris. - przedstawiła mi chłopaków Alice.
- Siemaa - odparł Mark
- Hej - przywitałam się
- To co, robimy dalej? - spytał Chris
- Ale co? - spytałam
- Graffiti! - wyjaśniła Alice - chodź, nauczę cię!


Do 18 robiłam graffiti z chłopakami i Alice. Potem wróciłam do domu. Mama i tata już byli. Byli wściekli.

- Co to ma znaczyć?! - spytała zdenerwowana mama
- Ale co? - spytałam
- Wiesz, która godzina?! - odparł wkurzony tata
- ee... 18? - powiedziałam
- WŁAŚNIE! Żadnego telefonu, nic! Odchodziliśmy od zmysłów! - krzyknęła na mnie mama.
- Przepraszam. Po prostu byłam z Alice - wyjaśniłam
- Tak długo siedzieć w kawiarence?? - nie dowierzał mi tata.
- Tak. - skłamałam, w końcu nie mogą się dowiedzieć, że robiłam graffiti.
- Do pokoju odrabiać lekcje! - zawołała mama

Poszłam do pokoju. Odrobiłam lekcje. o 19 zadzwoniłam do Alice.

- Hej! - odparła
- Siema - przywitałam ją - co tam?
- Nie będę kłamać. Źle. - zesmutniała - wydaję mi się, że matka chcę mnie zabić.
- Co? - oniemiałam
- Tak. Słyszałam, jak gadała z jakimś facetem o tym, że nie ma na mnie już kasy i muszę zniknąć - mówiła przerażona
- Niemożliwe! - zmartwiłam się
- Tak. Ross, boję się! Mówiła, że musi to zrobić jak najszybciej! Siedzę zamknięta w pokoju! - zaczęła lekko szlochać
- Alice, nie bój się! Teraz wyjść nie mogę! Przeżyj do jutra! - powiedziałam
- Postaram się. Będę spać z nożem. - odparła Alice
- Masz nóż w pokoju?? - spytałam
- A czym niby się cięłam? - odparła
- A no tak. Kończę, przeżyj. Jutro coś wymyślimy! - pocieszyłam ją
- Pa - rozłączyła się

Nie spałam całą noc. Bałam się o Alice. A jeśli coś się jej stanie? Stracę kolejną przyjaciółkę.
Ale Alice przecież ma nóż. I umie się bić. Oby sobie poradziła. Jutro coś wymyślimy. Ale co? Może by mogła zamieszkać u mnie? Namówię mamie. Jest zazwyczaj wrażliwa, może się zgodzi jeśli opowiem jej sytuację Alice. Oby.




                                                                                                                                                     

4 komentarze:

  1. Świetne! Czekam na następny rozdział, ale też jest nawet krótki ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Hejka

    Poleciłaś swój blog na WB w shoutboxie koleżance, która poszukiwała fajnych opowiadań, a ja z ciekawości weszłam zobaczyć, co tam ciekawego napisałaś. Na WB mam nick Butel-ka. Przeczytałam trzy rozdziały, czyli tyle ile napisałaś i od razu napiszę, że jestem w szoku.

    Najgorszą stroną są dialogi, chociaż oczywiście opisy też nie są dobre, ale wypadają o wiele lepiej niż dialogi. Już mówię czemu. Przede wszystkim brzmią bardzo nienaturalnie i po prostu nie mogę sobie wyobrazić takiej rozmowy. Pierwszą wtopą jest powiedzenie NIEZNAJOMEMU, że ma okropne imię. Mam nadzieję, że się nie identyfikujesz z Ross, ale wiedz, że jak ktoś obcy powie, że masz okropne imię i porówna je do jakiejś głupiej osoby, to czym prędzej uciekaj od niej, bo skoro nawet nie szanuje imienia, to jak może drugiego człowieka? I jeszcze jak można mówić źle o swoich rodzicach przy pierwszym spotkaniu? NO JAK MOŻNA? Takich tematów się unika. Nikt normalny nie lubi takich wad u drugiej osoby.

    Z opowiadania wynika, że Ross przed przeprowadzką wiedzie normalne życie grzecznej dziewczyny (świadczy o tym, że wzięła książki do szkoły, uprzejmie się odnosi do rodziców, je z nimi kolacje), więc zapewne jej przyjaciółki też były normalne. A tu nagle spotyka Alice, która jest jej zupełnym przeciwieństwem i nie wiadomo dlaczego, chce się z nią zaprzyjaźnić. Współczucie? Otóż nie, to autorka ją zmusiła! Gdyby Ross miała nad sobą kontrolę (a nie autorka) to by uciekła od Alice jak najdalej, a nie zgadzała się na "uliczne życie", szczególnie, że nie miała żadnych podstaw, aby zmieniać swój światopogląd z dnia na dzień (gdyby rodzicie się pokłócili albo dowiedziałaby się, że jest adoptowana, to już by było bardziej zrozumiane, że się buntuje). W ogóle fajna przyjaciółka z tej Ross, że na słowa Alice "matka mnie zabije" zamiast do niej jechać, ale oczywiście lepiej wezwać odpowiednie służby, mówi do niej "Kończę, przeżyj. Jutro coś wymyślimy!". Jutro już będzie nie żywa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aha, dzięki za podpowiedzi, butel, ale podkreślam, że Alice wychowana nie była ;).

      Usuń
    2. Hamstwo rozdziały są super.Ana pisz dalej

      Usuń

Skomaj ^.^

Obserwatorzy