czwartek, 29 maja 2014

Sadness - rozdział 4

ROZDZIAŁ 4
STRACH




Obudziłam się rano. Dzisiaj był czwartek. Wciąż bałam się o Alice. Miałam nadzieję, że zobaczą ją dzisiaj w Eva's Coffee. Szybko się ubrałam, wzięłam plecak i zjadłam śniadanie. Miałam dzisiaj lekcje do 14.25. Rano była chemia, potem biologia, angielski, matematyka, historia, geografia i W-F. Na ostatniej lekcji, wuefie, poszłam jak zawsze do szatni z workiem. Zdjęłam koszulkę, kiedy nagle ktoś pociągnął mnie za stanik. Była to Caroline. Jedna z najpopularniejszych ludzi w szkole. Razem ze swoją paczką - Olivią, Johnem, Tonym, Michelle i Edwardem tworzyli elitę szkolną. Wszyscy akurat z jednej klasy. Tyle, że chłopcy mieli teraz informatykę, i nie było ich tu. 
- Co?! Odwal się! - zdenerwowałam się, odpychając Caroline
- Ooo, jaka zadziorna - zaśmiała się Olivia.
Na oczach całej klasy krzyknęłam do nich:
- Czego ode mnie chcecie?! - spytałam zirytowana, kiedy nagle zobaczyłam, że mój stanik prześwituje. Zakryłam przerażona swoją klatkę piersiową moją czerwoną koszulką. 
- No to chyba się domyślasz - odparła Michelle, zaczynając śmiać się ze mnie razem z całą klasą.
- Widzę, że lubisz eksportować swoje wdzięki - zaśmiała się Olivia
Czułam się okropnie. Poniżona. Sama. Dziewczyny nie przestawały się śmiać. 
- Odczepcie się! To był przypadek! - krzyczałam, a łzy lały mi się strumieniami
W końcu zakryłam oczy. Wybuchnęłam ogromnym płaczem. Chciałam, żeby była tu Alice, razem z Chrisem, Tristanem i Markiem. Nagle do szatni weszła wuefistka, pani Swanson.
- Co tu się dzieje?! - spytała zdenerwowana - 10 minut temu powinnyście już być na sali!!!
Nagle zobaczyła zapłakaną mnie. Podeszła wzięła pod ramię. Byłam w samych majtkach i koszulce. Kazała mi ubrać spodnie i iść do dyrektora. Resztę pogoniła na zajęcia. W gabinecie siedziałam, a przede mną dyrektor, pan Bennett. Opowiedziałam mu o całym zajściu. Nie miałam wyjścia. Zostali wezwani rodzice Michelle, Olivii i Caroline. Masakra. Wyszłam ze szkoły dopiero o 15.10. Na szczęście w Eva's Coffee czekali na mnie już Chris, Tristan, Mark i Alice. Opowiedziałam im o wszystkim. Zapłakałam się i przytuliłam do Alice. 
- Nie martw się, Ross. Nie przejmuj się... - powtarzała
Potem zamówili mi kakao na uspokojenie. Kiedy wypiłam, wyszliśmy. Poszliśmy do parku. Był mały. Znajdowały się tam 2 huśtawki, trochę terenu, stawik, ławeczki i drzewa. Jednak było tam przyjemnie. Dzisiaj świeciło słońce. Był ładny, prawie jesienny dzień. Spotkanie uspokoiło mnie trochę. Nie miałam na szczęście dziś nic zadane i rodzice przez telefon pozwolili mi dłużej zostać na dworze. Widocznie pan Bennett jeszcze ich nie poinformował o dzisiejszych wydarzeniach. Miałam dżinsy, tradycyjnie trampki i czapkę, czerwoną koszulkę (oczywiście za dużą). O ok. 18 zaczął padać mocny deszcz. Jak na złość, nie wzięłam dziś nawet bluzy. 
- Cholera jasna! - krzyknęłam
Chłopaki i Alice zabrali mnie do altanki na środku parku. Było tam w miarę sucho, jednak strasznie zimno. Chris chyba zobaczył, że dygocę z zimna. Nagle zdjął swoją granatową bluzę i dał mi ją. 
- Chris, nie musisz, serio - odparłam
- Nic mi się nie stanie, bierz, bo zara zamarzniesz mi tu. - powiedział dając mi bluzę
Założyłam ją. Była bardzo ciepło w niej. Potem trochę pośmialiśmy się w parku, oddałam Chrisowi bluzę i pobiegłam do domu. Alice powiedziała, że dzisiejszą noc spędzi u Marka. Jego rodziców nie było w domu. Wzięła najpotrzebniejsze rzeczy. Jutro pójdzie po wszystko. W domu weszłam na górę i położyłam się na łóżku. Rozmyślałam tak z 10 minut. Potem zeszłam na kolację. Tata zrobił zapiekanki. Siedząc przy stole nic nie mówiłam. Nagle do mamy zadzwonił telefon. To musiał być pan Bennett! Wiedziałam, że jutro pójdą ze skargą na rodziców Michelle, Olivii i Caroline. Niestety, oni już tacy byli, nie mogłam tego zmienić. Szybko dopiłam herbatę i pobiegłam na górę. Nie chciałam tego słuchać. Kiedy byłam w połowie schodów, zatrzymała mnie na moje nieszczęście mama.

- Ej, Ej! Ross, dzwonił pan Bennett - zaczęła
- Wiem, ale nic się nie stało! - odparłam
- Nic?! W szkole cię prześladują, a ty nic?! - zdenerwowała się
- No tak. Mam przyjaciół poza szkołą, nie obchodzą mnie Michelle, Olivia i Caroline - wyjaśniłam - a poza tym, dostały już za swoje. Koniec rozmowy.

Poszłam wziąć prysznic i spać. Jutro musiałam pogadać z moją mamą o Alice.







2 komentarze:

  1. Czyli Alice sobie robiła jaja, że matka chce ją zabić? A Ross nawet nie spytała, czy nic jej nie jest, tylko myślała o sobie. Z jakiej paki ci "ulicznicy" chcą nadal się z nią kolegować, skoro w razie gdyby coś od niej chcieli, nie fatygowałaby się, żeby chociaż zadzwonić na policje? W ogóle z jakiej paki ta cała Ross już ma klub gnębicielek? Jak po jednym dniu dowiedziała się, że Caroline jest najpopularniejszą dziewczyną w szkole? Miała to wypisane na czole?

    OdpowiedzUsuń

Skomaj ^.^

Obserwatorzy